„...nieraz doznałem uczucia strachu i chodziło tylko oto, aby ten strach w sobie zdławić, przemóc, nie dać go poznać po sobie, szczególnie wobec podwładnych” Stanisław Jastrzębski
Zaczęło się pod Arsenałem…
Trochę o autorze
Jest to książka niezwykle wartościowa już z samej racji tego, kto ją pisał. Stanisław Jastrzębski, członek Szarych Szeregów, Armii Krajowej. W czasie Powstania Warszawskiego dowodził plutonem w batalionie „Parasol”. Polecam zajrzeć do życiorysu, choćby na Wikipedii, a ja tymczasem przejdę do sedna tego, co chciałbym przekazać.
A co jak nie lubię historii?
Być może niezbyt interesują Cię książki historyczne i nudzisz się podczas opowieści okraszonych martyrologiczną nutą. Tutaj tego nie znajdziesz. Autor to młody chłopak z dość dobrze usytuowanej rodziny. Ma piątkę rodzeństwa, w miarę beztroskie życie, uczy się dość dobrze, ale nie jest prymusem. Często potrzebuje pomocy starszego rodzeństwa, by nadrobić zaległości. Szybko się z nim zaprzyjaźniłem. Ciekawe spostrzeżenia i anegdoty ubarwiają jego opowieść jak choćby to wspomnienie z lat szkolnych:
„Nie było nam wygodnie, do tego jeszcze moi towarzysze ze wspólnej ławki objadali się czosnkiem”.
Konspiracja
Razem z autorem przejdziesz przez pierwsze dni wojny oraz początki jego drogi w działalności konspiracyjnej. Momentami czyta się jak najlepszej próby thriller, akcje zbrojne AK są opisane w sposób mistrzowski, wszystko w tempie z narastającym napięciem, tyle że… to wydarzyło się naprawdę. Ponadto książka jasno naświetla, czym tak naprawdę zajmowała się młodzież w codziennej pracy konspiracyjnej (między hucznymi akcjami z bronią w ręku).
Najmocniejsze strony
Precyzja w tworzeniu postaci przybliża nam je na tyle, że możemy się z nimi zaprzyjaźnić. To według mnie najmocniejsza strona tej książki. Dzięki autorowi zamiast pseudonimów, funkcji, działań widzimy postacie z krwi i kości. Kiedy ginęli praktycznie na moich oczach... czułem jakbym stracił bliskie mi osoby. Kiedy wraz z autorem odbywałem jego szlak bojowy... na moich oczach walił się świat... Gruzy Warszawy przykryły przed nami świat, w którym dorastał Stanisław Jastrzębski. Dzięki pamiętnikowi możemy ujrzeć, choć cząstkę jego, mały skrawek, ocalony w pamięci człowieka, który musiał nauczyć się żyć na nowo, w innym dziwnym świecie.
Kartka z powstańczego kalendarza:
Takie książki, zdecydowanie warto, a nawet należy czytać. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo cenię takie książki. Dziękuję za recenzję.
OdpowiedzUsuńNiestety nie dla mnie - książki historyczne nawet lubię, ale mam uraz do wojen światowych. Nawet jeśli wiem, że naprawdę warto po coś sięgnąć to mam blokadę i koniec. Ale rozumiem, że Tobie się podobało i to jest najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńCzuję przesyt tematyką wojenną, historyczną, narodowościową i myślę, że poznawszy klasykę, już po inne pamiętniki i książki z okresu wojen światowych nie sięgnę, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńUzupełnieniem twojej recenzji jest niejako moja notka:
OdpowiedzUsuńhttp://paniodbiblioteki.blogspot.com/2016/07/pani-basia-podporucznik-nina.html
Ciekawie polecasz, dziękuję:-)
Lubię takie publikacje❣
OdpowiedzUsuńKażdy powinien poznać taką historię. :)
OdpowiedzUsuńSą takie historie które każdy z nas musi znać. I ta właśnie do takich należy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Z pewnością warta uwagi i poświęconego czasu.
OdpowiedzUsuńLubię takie tematy. Zapisuję książkę na liście
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com
Nie przepadam za takimi książkami, ale super, że takie powstają.
OdpowiedzUsuńcoś dla mnie
OdpowiedzUsuńZapiszę sobie tytuł tej książki. Chcę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńWarto znać takie książki, warto też o nich mówić i je nagłaśniać!
OdpowiedzUsuńKsiążka warta przeczytania, również polecam :)
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję. Chętnie przeczytam taką książkę.
OdpowiedzUsuńW zasadzie mam dość martyrologii,ale Twoja recenzja mnie przekonała do tej książki. Zapisuję na liście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
super!
OdpowiedzUsuńLubię takie książki i już zapisuję :)
OdpowiedzUsuńTakie tytuły to ja naprawdę pochłaniam niezwykle szybko :)
OdpowiedzUsuń